poniedziałek, 2 marca 2015

Rumunia 2014 część 3

Noc w Sapancie miała być bardzo spokojna. Niczym nie zakłócona. Szum wody z pobliskiej rzeki idealnie usypiał nas do snu. Miejsce idealne na obóz. Bajka.
Taka miało być.
Ale nie było.
Dlaczego?!
Kolega Ramoneza założył sobie alarm na tarczę. Alarm, który regularnie co jakiś czas wył na całą polanę! Zupełnie bez powodu.
W końcu gdzieś nad ranem zlitował się nad nami i ściągnął to cholerstwo.
Myślałam, że w końcu zasnę. Ale nie. Stukot koni po kamiorach od samego rana nam towarzyszył. Albo rzężenie starych ciężarówek. Gdzie oni tak z rańca gnają w ten las?! Chcę spać. Ja kurcze jestem na urlopie!


Spakowani, więc czas na plan. Co i jak, gdzie i którędy.
Mimo, że to dopiero drugi dzień naszej przygody już  w naszej grupie zachodzą  zmiany. Naczelny i Norbi postanowili utworzyć swoją własną Grupę Emerycką.
My zostaliśmy grupą Hard Enduro!
Od początku mieliśmy układ, że nic na siłę, więc gdy chłopaki stwierdzili, że wolą jednak na spokojnie pojeździć zgodziliśmy się na tą opcję.
Chłopaki jeździli osobno, spotykaliśmy się jednak na noclegi.

No to ruszamy.
Emerycka w stronę Cmentarzyka pozwiedzać, Hard Enduro od razu w las.
Po kilku kilometrach zatrzymujemy się przy ogromnej skalnej ścianie by zawrócić. Zdaliśmy sobie sprawę, że na tej ścianie coś się porusza.Tam ktoś pracuje! Zupełnie bez zabezpieczeń. Na głowach mieli jednak kaski, także BHP pełną gębą.

Jedziemy dalej.
Przebiliśmy się przez las na małe połoninki.
Tam pierwszy raz mamy kontakt z pasterskimi psami.
Nie wiadomo jak przy nich jechać. Czy spokojnie i powoli. Czy trąbić klaksonem? Czy może dzida?
nie zawsze jednak podłoże pozwala na rozwinięcie na tyle dużej prędkości by bydlak nas nie dogonił.
Ja zwykle widząc takiego psa starałam sę omijać go jak największym łukiem.
Często też będąc na końcu grupy, szybko transportowałam się na początek czyli dzida do przodu.


Zjechaliśmy z połonin na polną dróżkę, z ogromnymi kamieniami.
Widok z drogi był dość ładny, Ramoneza poczuł piękno i postanowił się zatrzymać.
Ja stwierdziłam, że też zrobię zdjęcia.
Gdy już się prawie zatrzymałam usłyszałam krzyk Kosmala.
Pomyślałam, że chyba nie widział, że się zatrzymujemy i pędzi prosto na nas.
Nie wiele myśląc dodałam gazu i odbiłam na środek drogi.
No i pech chciał, że Kosmal też. Odbił się ode mnie i zatrzymał na poboczu.
Okazało się, że z pobliskiego pastwiska zaczęły biec w naszą stronę psy.
Kosmal krzyknął i uciekał. Ja też, ale z innego powodu.
Nie wiadomo kto się bardziej przestraszył. Pewne jest to, że Kosmalowa Tenerka zdobyła parę blizn.

 Jedziemy dalej. Niebo pochmurnieje. Zaczyna kropić. Jakby brakowało wody na drodze...

Mżawka nie ustaje. Zatrzymujemy się by ubrać wdzianka wodoodporne.

Kierujemy się w stronę kopalni. Najpierw jednak musimy objechać szlaban. Kto w Rumunii stawia szlabany?

Kopalnia objechana. Jedziemy i jedziemy. Pada i pada. Mamy powoli dość.
W końcu przedarliśmy się przez kolejne połoniny, kolejny las do cywilizacji.
Pora na ciepły posiłek.
Zajeżdżamy więc do jakieś restauracji co to w niej podobno dobre żarcie mają.
Chłopaki byli innego zdania.
Najedzeni czekamy aż przestanie padać. Momentami się przejaśnia, potem znowu chmurzy i leje.
Pod stołem coraz większa kałuża z moich butów.
Nagle za oknem widzimy sporą grupę maniaków pomarańczowej mocy. Wszyscy na jakiś exc.
Wbili się do tej samej knajpki co i my.
Oni to byli Hard Enduro! Przyjajmniej tak się obnosili w stusunku do nas.

Dobra. Nie ma co czekać, aż przestanie padać. Czas ucieka.
Ubieramy się i wbijamy w las.
Pomarańczowi chwilę po nas również wbijają w las.
No i wstyd. Wbili w tą samą drogę. A ja utknęłam przy zawracaniu.
Siłuje się z xtekiem. Pomarańczowi dziwnie patrzą.
Udaje mi się. Zamieliłam kołem, chlapnęłam błotem, i odjechałam. Jestem Hard Enduro!

Kierujemy się powoli do Repedei. Tam Grupa Emerycka szuka dla nas noclegu.

Grupa Emerycka jechała tą samą drogą. Widzimy ślady mitasów c02. Na drodze też jest dla nas wskazówka objazdu gliniastego, błotnistego zjazdu.
Kawałek objeżdżamy zgodnie ze wskazówka, ale i tak dalej napotykamy na mase błota i gliny.

Udało się wyjechać.
Jedziemy już do chłopaków. Po drodze myjemy motóry. A to jest takie mało adwenczer.

Umyci jedziemy do miejscowości Leordina.A w zasadzie wracamy się do tej miejscowości. Drobny błąd komunikacyjny.
Tam Naczelny z Norbim znaleźli niedrogi pensjonat. To w sumie dobrze. Trzeba wysuszyć ubrania i buty.

Przemyślenia...
Naczelny i Norbi się odłączają.
Ja to chyba też powinnam.
Jest dylemat.
Wczoraj było trudno momentami.
A dziś może być jeszcze gorzej.
Co robić?
Aniołek na prawym ramieniu mówi: Zostań. Odłącz się. Jedź spokojnie z Emerycką...
Diabełek na lewym: Jedź z Hard Enduro. Będzie fajnie. Dasz radę...

1 komentarz: