wtorek, 16 września 2014

Rumunia 2014 część 2

Po kilku przejściach z małym poślizgiem we wtorek 24.06 docieramy do Satu Mare.
Tam szybka zmiana opon. 
Jechaliśmy z drugim kompletem opon przeznaczonych do offroadu, ponieważ szkoda nam było je zjeżdżać na dojazd asfaltem.




Chłopaki dzielnie zmieniali opony, ja zaś po deszczowym dojeździe suszyłam stópki.
Cóż mi innego pozostało.



Opony zmienione, to teraz dojazd do Negresti Oas 
Tam od poniedziałku czekał na nas Chankrymski.
Zjedliśmy na obiad i w końcu ruszyliśmy na długo oczekiwanego Offa.


Pierwsza przeszkoda dla Mnie byla dosc głęboka kałuża. Chłopaki oczywiscie przejechali ja Elegancko.
Sama kałużę przejechałam bezproblemowo, niestety zaraz po wyjechaniu z niej zaliczyłam pierwszego paciaka, którego ślady na biodrze nosiłam do końca wyjazdu i jeszcze dłużej.



Naczelny również miał mały problem z kałużą.
Była głęboka, a on cały dojazd dbał o suchość w butach.

Niestety nie udało się ominąć kałuży przez co Naczelny trochę posmutniał.

Kierowaliśmy do Samanty.
Aj, przepraszam, oczywiscie chodzi mi o Sapante. (Sapanta została przez Norberta nazwana Samantą)
Jeszcze pare paciaków bylo. 
Kilka razy ktoś utknął w błocie, ktoś inny zaś zawiesił się w koleinie, albo na skale ...
Wszyscy byliśmy zmęczeni dojazdem. Brakowało sił na offroad.




Chociaż kilometrów w offie nie zrobiliśmy jakoś specjalnie dużo. Tej jazdy nie było wiele.
Więcej chyba robiliśmy przerw. By odpocząć.
By poczekać na tych w tyle.
By podziwiać przyrodę...





Po odpoczynku troszkę jeździliśmy.





Nasza droga do Sapanty była dośc wymagająca. Duże stromizny, zjazdy i podjazdy, gliniaste podłoże z wyżłobionymi wielkimi koleinami, poprzeplatanymi kamiorami.
Po paru takich zjazdach niektórzy z nas mieli już naprawdę dość.
Szczerze powiem, że pierwszy dzień dużo zweryfikował. Pokazał mi, że kondycja jest jednak ważna. Zmęczenie wzięło górę.



Na nocleg wybraliśmy sobie małą polankę w Sapancie.
Udogodnieniem była pobliska rzeka. Można było się wykąpać oraz zrobić pierwsze pranie.


Na koniec dnia ocztywiście kolacyjka z ogniska i nocne rozmowy.
Czyli tak jak lubię.



Przemyślenia ...
Obawy? Jakieś obawy?
Przed wyjazdem ze strony rodziny oczywiście słyszałam sprzeciwy.
Monologi jak to tak można jechać do Rumunii i do tego z samymi chłopakami.
Natomiast jedyną moją obawą jaką miałam było to czy sobie poradzę w terenie.
Czy nie będę piątym kołem u wozu?
Czy nie będę opóźniać grupy?
Czy chłopaki nie będą żałowali, że pojechali z babą?
Czy ja w ogóle powinnam tu być?

1 komentarz:

  1. No Bardzo tu u ciebie Przyjemnie. Pozdrawiam AM
    http://motocykle-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń