wtorek, 2 września 2014

Rumunia 2014

Wyprawa po klepki Czałczescu, czyli Rumunia, czyli jak ty się dziecko nie boisz?!

-Mamo?
-No?
-Bo ja do Rumunii jadę w czerwcu
-mhm
-Z samymi facetami...
-...Jak ty się dziecko nie boisz?!

No i nie bałam się.
W składzie:
Ja, Ramoneza, Kosmal, Norbicom, Chankrymski i Naczelny Filozof wybraliśmy się na podbój Rumunii.
Plany były wielkie. Maramuresz, Bukowina, Transylwania, 2.400 km samych szutrów, dużo zwiedzania, ktoś chciał nawet nad morze jechać, ktoś przez Mołdawię wracać...
Jak było dowiecie się właśnie tutaj. Mam nadzieję, że uczestnicy tej eskapady przyczynią się do tworzenia relacji. :)



Krótko przedstawię jak się zaczęła nasza podróż.

Kapeć po ujechaniu 20 km od domu


Po zrobieniu koła i przejechaniu stu paru kilometrów stara opona założona na dojazd nie wytrzymuje i się psuje.


Po przekroczeniu granicy zaś się coś psuje


Słowacja pechowa, dostaliśmy mandat i to wcale nie za prędkość.


Potem już było lepiej. Ja nie łapałam kapcia, xtek się nie psuł.
Pech przeszedł na Norbiego na Węgrzech i też złapał kapcia.



Ekipa


I szczęśliwy Uczestnik wyprawy Ramoneza. Robił sobie nawet sweet fotki


Wieczorem narady co do trasy.


CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz